Wydawać by się mogło ze
pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Weźmy na tapetę układ
geograficzno-historyczny i zjawisko tzw. kultury materialnej, która w Polsce
zasadniczo nie istnieje. Oczywiście rozumiem: wojny, zabory i kłody pod nogi
plus piastowska mentalność i dziedzictwo komuny. Haute cuisine kontrujemy
schabowym, futra walonkami, a na wyzwania architektoniczne zgniłego kapitalizmu
odpowiadamy Pałacem Kultury.
Wizytowałam ostatnio
znajome od kilku lat miejsce na północy Polski, niedaleko owianego kombatancką
sławą popularnego niegdyś wśród tzw. "warszawki" deptaku w Dębkach,
Niemiecki (nie bójmy się tego słowa) pałac rewitalizowany przez parę młodych
wizjonerów z korporacyjną przeszłością w stronę pięciogwiazdkowej posiadłości z
przeznaczeniem hotelowym i stajnią sportowych koni. Przyglądałam się
postępującym na przestrzeni lat pracom z rosnącym zdumieniem. In the middle of
(f...) nowhere na moich oczach powstawała z popiołów przeszłości super
luksusowa posiadłość z ogromnym parkiem pełnym zabytkowych drzew, polami,
wąwozami, strumieniami i padokami dla koni, oraz pisanymi gotykiem nagrobkami
dawnych właścicieli na romantycznym, leśnym
cmentarzu.
Niedawno otwarty hotel to
przeżycie cywilizacyjne jedyne w swoim rodzaju. Rozumiem, że takie estate istnieją
gdzieś daleko w świecie, ale żeby w Polsce? Pokojówki w czarno-białych
sukienkach podają śniadanie na tarasie gdzie snuję się cicho loungowa muzyka,
historyczne wyposażenie pokoi i przepastnych wnętrz hotelowych lobby w niczym
nie przypomina postpegeerowskich ruin sprzed zaledwie kilku lat, pachną świeże
kwiaty w wazonach, rżą konie wielkiej urody, a widoki z okien zapierają dech w
piersiach? Da się? Da!
Przykład
Ciekocinka dowodzi że historyczna ciągłość Europy, ponad narodowymi
podziałami to coś, o co naprawdę warto wspólnie
powalczyć. A swoją drogą, głosowaliście wczoraj w wyborach do Parlamentu
Europejskiego?