Rozczytywałam się swego czasu w dramatycznych artykułach
Vanity Fair o problemach ekologicznych Hamptons, gdzie budowa pól golfowych i
ogromnych rezydencji ocean front, powoduje straty w lokalnej populacji ptactwa
wodnego oraz erozję plaż i nie mogłam się oprzeć refleksji, że choć linia
brzegowa Bałtyku też jest piękna i że rezydencji z widokiem na morze w trosce
o polskie wydmy budować również nie można, to jednak te dwa światy dzieli
kosmos.
Plaża The Hamptons
Co by nie powiedzieć do niedawna symbolem wakacyjnej daczy
był domek typu Brda, rzucony byle gdzie i byle jak w krzaki, gdziekolwiek poza
miejskim zgiełkiem. Charakterystyczny dwuspadowy dach i drewniana elewacja
rodem z góralskiej bajki zdominowała krajobraz weekendowej Polski od Podhala do
morza, nie bacząc na architektoniczne różnice i odmienny charakter regionów
naszego kraju. Zdumiewający fakt, że w takiej np. Francji współistnieją na
wydawniczym rynku trzy siostrzane wnętrzarskie tytuly Côté Est, Côté Sud ,
Cote Ouest, opisujące niuanse stylistyczne wakacyjnych domów, dajmy na to w
Bretanii i na Lazurowym Wybrzeżu, wprawiał mnie w osłupienie. Jak nie wiadomo o
co chodzi - chodzi o pieniądze. W tym wypadku "stare pieniądze" .
Wyrafinowanie estetyczne i rozbudowane potrzeby upiększania rzeczywistości
wokół to luksus na który mogą pozwolić sobie szczęśliwcy, którzy z
zaspokojeniem potrzeb podstawowych dawno sobie poradzili.
Rodzime "działki" wyposażone w meble-zbuki
niepotrzebne już w starych M3 i przypadkowe sztuki wysłużonej zastawy
stołowej , nędzne resztki miejskiego życia na szczęście powoli odchodzą w
przeszłość. Choć propaganda zwycięskiej partii politycznej określa minione lata
jako pasmo nieszczęść i zmarnowanych szans, rozglądając się wokół dostrzegam
zgoła odmienne zjawiska. Powstają piękne weekendowe domy , restauracje i
hotele, doceniane przez rosnącą rzeszę wymagających konsumentów. Meble w
"niepraktycznych" naturalnych tkaninach i starannie dobrane wyposażenie,
dodatki i dekoracje, charakterystyczne dla tych wyjątkowych lokalizacji cieszą
oko, a smaczne, lekkostrawne dania - podniebienie.
Związana od niedawna z Sopotem, zachwycam się bielą i
błękitem świetnie zaprojektowanej Mariny, czy przeprojektowanego w amerykańskim
stylu chińskiego hotelu i pijąc lemoniadę z miętą, myślami zmierzam ku ikonie
nadmorskiej bajki o Endless Summer czyli The Hamptons.
Na przekór zgrzebnej estetyce lat minionych, projektuję
letnie dodatki właśnie w tym mało uniwersalnym, nadmorskim stylu. Świetliste
powierzchnie szklanych stołów, latarnie i świeczniki ubrane w liny i poduszki z
marynistycznym motywem kuszą wizją chwili pełnej słońca, tak jak plażowe
koszyki, dywaniki łazienkowe do wytarcia stóp, czy surowa skóra w karmelowym
kolorze przeszyta grubą, białą nitką.
Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica.
Jednak warto
trochę się postarać. Sopotowi do Hamptons coraz bliżej, ta sama szerokość
geograficzna, pogoda bardzo podobna, te same kolory, piasek i woda. Te same
motywy. Wykorzystajmy założenia stylu, wzbogaćmy rodzimy pejzaż o światowe
wzorce i cieszmy się faktem, że wakacje dopiero się zaczynają!!!