Wpadła mi ostatnio w ręce niezwykła ksiązka : 40 années chez Isabelle et Hubert d'Ornano - wspomnienia ich kucharza Gérarda Gausset , którym towarzyszy zbiór imponujących fotografii ilustrujących życie prywatne słynnej arystokratki i właścicielki imperium kosmetycznego Sisley.
Isabelle i Hubert d'Ornano
Sky is the Limit
Oglądając zdjęcia
słynnego apartamentu pełnego niezwykłych kolekcjonerskich przedmiotów nie
mogłam oprzeć się wrażeniu, że tytułowy "Objet" i jego rola w naszym
"Maison" jest, albo może być, gigantyczna. Wnętrza i plenery , szkło
i zastawa stołowa, portrety reprezentacyjne i prywatne,
tłumaczą znaczenie
sformułowania "kultura materialna". Designerska mieszanka
kosmopolitycznej historii, nieograniczonej fantazji, starych pieniędzy i
artystycznego wyrafinowania to przykład prawdziwej duchowej awangardy. Ślimaki wspinające się
po wyłożonych drogocennymi tapetami ścianach, w towarzystwie licznych dzieł
sztuki burzą stereotypy, wyznaczając boho kierunek, w którym forma przeważa nad
funkcją, a miłość do przedmiotu nad logiką.
fot. haute.decoration.over-blog.com
fot. haute.decoration.over-blog.com
fot. haute.decoration.over-blog.com
fot. haute.decoration.over-blog.com
fot. haute.decoration.over-blog.com
fot. haute.decoration.over-blog.com
fot. haute.decoration.over-blog.com
Pełne przepychu
wnętrza zdobią rozliczne trofea z całego świata.
Byt określa
świadomość
Starej prawdy, że
punkt siedzenia warunkuje punkt widzenia nie da się przeskoczyć. Zgrzebna
przeszłość odcisnęła swoje piętno. Przeczucie, że standard
wielofunkcyjnej
meblościanki, juki w chińskiej doniczce i skandynawskich foteli kontika
nie wyczerpuje
możliwości w kształtowaniu najbliższego otoczenia, przedzierało się w mojej
głowie bardzo powoli - wraz z transformacją ustrojową i paszportem leżącym na stałe
w szufladzie.
Do niedawna twardo
stałam na stanowisku, że kraj skąd pochodzę i rdzennie polskie korzenie nie
predestynują do estetyki multikulti
a we wnętrzach, tak
jak i w życiu, obowiązuje monokultura i dyscyplina. Ograniczona paleta barwna,
jasne podziały, jednorodne materiały, konsekwentne, zrównoważone formy.... i
brak niepotrzebnych, pozbawionych funkcji przedmiotów. Jak na wychowaną w 65
metrowym mieszkaniu osobę przystało, pusta przestrzeń wydawała mi się
największym luksusem.
Pamiątki z podróży
Nigdy nie uległam
pokusie zwożenia pamiątek, uważając że tak jak wino Retsina jest pijalne tylko
w Grecji, tak figurka Buddy na warszawskim kominku wygląda słabo i
pretensjonalnie. Świadomość, że lokalny przemysł turystyczny masowo produkuje
fałszywe "starożytne" papirusy i skarabeusze, w biały dzień robi w
balona rzesze naiwnych turystów, zniechęcała mnie
do zakupów. Tandeta
indonezyjskich
kotków i afrykańskie maski na ścianach rodzimych M3 działały na mnie jak
płachta na byka.
Do przełomu doszło w
czasie ostatniej wyprawy. Birma – kraj, gdzie turyści ciągle są atrakcją dla
tubylców. Rolnicze plenery rodem z Chełmońskiego, zapomniane świątynie z
Indiany Jonesa, produkcja przemysłowa jak w „Ziemi obiecanej” Wajdy. Dobytek ludzki składający się z
metalowej miski i trzech pasów tkanin, zanurzonych w malowniczym buddyjskim
kolorycie. Domy złożone z wyplatanych z liści ścian, zupełnie bez
mebli. Można powiedzieć - prawdziwy
minimalizm. Nie z branżowych magazynów, w których
przemądrzałe paniusie rozpisują się o trendach ale taki Minimalizm życiowy,
czyli nic nie mają ci ludzie. Eko plecionki to też nie wynik mody, tylko braku
innych możliwości i gorącego klimatu.
Egzystencjalne refleksje na temat biedy i
bogactwa, skromności i bohemy, pustki i natłoku skłoniły mnie do
intelektualnego melanżu. W ślad za spirytualną rozterką idzie poszukiwanie
własnej estetycznej tożsamości i chęć nadania otoczeniu skomplikowanego
osobistego rytu.
Pękłam. Bombardowana wrażeniami o nieznanej dotąd
sile rażenia, z podbudową ideologiczną o "wsparciu" lokalnej
społeczności zachodnią walutą, zakupiłam wielki, dziwaczny w kształcie
pojemnik z laki w koralowym kolorze. Targałam go w dwóch pudłach przez całe dwa
tygodnie, a potem lotem wielokrotnie łączonym w niewygodnym bagażu podręcznym.
Etno-durnostojka stoi na szafce w moim domu. Niemożliwe stało się
możliwe. Samotnie wygląda trochę głupio, przydałoby się coś jeszcze do
kompletu. Grozi początkiem nowej ery w moim życiu. Zbieractwo - nie sądziłam ze
kiedykolwiek spojrzę życzliwie na temat.
Dobra zmiana
fot. via Pinterest
fot. via Pinterest
fot. interiorator.com/yves-saint-laurent-interiors/
fot. lauracaseyinteriors.com
fot. via Pinterest
fot. via Pinterest
fot. via Pinterest
fot. via Pinterest
Do hrabiny d'Ornano
daleko jak na Księżyc, nieznośna lekkość bytu onieśmiela. Nieosiągalny status
intelektualno-finansowy rozbudził moje zainteresowanie innym sposobem myślenia.
Oglądam wnętrza pełne tajemniczych object de
curiosities,
wertuję przykłady
eklektyzmu z przedmiotem w roli głównej, studiuję kultowe mieszkanie
Yves Saint Laurent
i Pierre Bergé, w którym przedmiot staje się podmiotem. Zachwycam się
zgromadzonym tam natłokiem piękna coraz bardziej. Coś się zmieniło... starzeję
się?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz